Sala szpitalna.

Dean

Dean nie patrzał długo, wybiegł z Carterem!.......

Blair

Blair zastanawiała się czemu Dean wybiegł tak nagle.
Źle się czuła gdy została sama.

Dean

Dean wszedł do sali, Blair leżała zszokowała na łóżku.
- nie wiem o co w tym wszystkim chodzi ale złapię go... nie musisz się o to obawiać!

Blair

- Ale kogo?! - krzyknęła zdziwiona B.
- Ja nawet... Nie wiem jak on ma na nazwisko. - rozpłakała się B.
A muszę go znaleźć - dziewczyna walnęła pięścią w łóżko ale szybko zrozumiała, że to był zły pomysł.

Dean

-był to niewątpliwie Carter, który zajmuje się narkotykami, które podał tobie na balkonie...! I teraz znów pojawił się, tu bo ty tu jesteś! Chodzi mu o ciebie, ale nie rozumiem dlaczego?!

Blair

- Proszę napisz dla Q smsa, że tu jestem, pewnie się martwi. - powiedziała B przez płacz.
- On nigdy nie zwracał na mnie uwagi - rozpłakała się jeszcze gorzej B.

Dean

-to twoja przyjaciółka, dobrze. Napiszę do niej, ale daj numer. Wziął go z jej telefonu który mu podała.
-I mów dalej...

Blair

- Podkochiwałam się w nim przez 2 lata... Postanowiłyśmy z dziewczyną go odnaleźć - wypowiedź Blair przerwał głośny płacz.
- Napisałyśmy do Paparazzi, żeby go odnaleźć, a potem nagle usłyszałam jak dopytujesz się o niego przy barze. - następny napad płaczu.

Dean

-dlaczego, w takim razie on cię śledzi i daje ci narkotyki, ? Deana nadal trapiła cała ta sprawa

Blair

- Nie ma nawet pewności, że to on. - rozpłakała się B i w duszy modliła się, by to nie był on.
Nagle do sali weszła pielęgniarka z wielkim bukietem czerwonym róż.
Na bileciku pisało:
"Przepraszam B."

Dean

Dean spojrzał na karteczkę.Poirytowanie wzięło nad nim górę.
-To jakiś świr! Sądzę że powinienem dać ci ochronę.

Blair

- Cooo ? ! - krzyknęła z przerażeniem B.
Pomyślała: Jeśli mi da ochronę nigdy Go nie spotkam.
- Nie zgadzam się. - powiedziała.

Dean

-dziewczyno! Facet cię śledzi, daje narkotyki, nachodzi, i wysyła kwiatki! Czy ty rozumiesz że grozi ci niebezpieczeństwo?! Dean nie krył oburzenia.

Blair

- Nie wierzę, on nie chciał mnie skrzywdzić. Może to był przypadek? - zapytała Blair z nadzieją w głosie. - Proszę nie rób mu krzywdy. - zaczęła lamentować B. A kwiatki były urocze. Smile

Dean

Dean prychnął. -mam go nie krzywdzić?! okey..najwyżej zagram z nim partyjkę szachów! Wrzasnął.
-Rób co chcesz, jutro pojawisz się na komendzie i złożysz zeznania... mój numer masz, sądzę iż w szpitalu jesteś bezpieczna, na wszelki wypadek zostawię kogoś przy drzwiach.